Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przy mustrze jako młodego podporucznika piechoty, zwracającego na się uwagę, szczególnie żeńskich istot, zgrabną postawą, zamaszystym ruchem, przystojną twarzą, jasnopłową czupryną i spojrzeniem zadowolonego zwycięzcy. Byłby prawdopodobnie w wojsku niezbyt długo czekał na awans, lecz zdaje się, że mu Amor zaszedł drogę i wzbudził w nim sentyment małżeński; a ponieważ z obydwóch stron było dużo miłości, kapitałów nie wiele, przeto musiał pan Rose zmienić swój mundurek i przeszedł do policyi. Ale nowe szlify i wyłogi nie zmieniły dawniejszéj elegancyi i oficerskiego wzięcia, a wkrótce rozwinął Rose niepospolitą swoją czynność i służbistość. Wszędzie go było pełno; przy każdem zdarzeniu lub ruchu, Rose krzątał się i rozkazywał, o porządek na ulicach dbał bez ustanku, drzewka sadził w mieście gdzie mógł, a większą część chodników kamiennych jemu zawdzięczamy, bo pod tym względem niepokoił i przymuszał właścicieli domów wszelkiemi sposoby. Gorliwość jego zwróciła nań uwagę rządu i po kilku latach powołano go do Berlina, gdzie dostał podobno wyższe stanowisko w tamtejszéj konstableryi.
Za kamienicą pana Cybulskiego, schodzi się, jak widzisz, zaraz na Piekary. Nie wiem czy tam są jeszcze jakie piekarnie; dawniéj nie brakło piekarzy i garncarzy na téj ulicy, gdzie po obydwóch stronach stały rzędem, przedzielone tu i owdzie płotem albo pustkowiem, małe domki i chałupy, których na okaz ledwo kilka jeszcze pozostało. Przed rokiem czterdziestym była to dla mnie terra incognita, jak Śródka i Miasteczko; żywéj duszy tam nie znałem, z jednym wszakże wyjątkiem. Na przeciwnym końcu Piekar, tworząc róg z teraźniejszą Ogrodową ulicą, stał dość długi, bezpiętrowy, stary dworek, do którego przystęp z przo-