i energicznie zajmowała się losem bądź podupadłéj rodziny, opuszczonéj wdowy lub sieroty, bądź biednego emigranta, bądź też więźniów austryackich i francuskich, albo i naszych podczas wypraw sześćdziesiątego trzeciego roku! Towarzystwu wreszcie Pań św. Wincentego wysługiwała się wiernie i życzliwie aż do końca swego życia. Nie dziw więc, że, ilekroć w mieście lub na prowincyi chodziło o jakieś zadanie, mające związek z poczuciem patryotycznem lub miłosierdziem chrześciańskiem, nigdy pani Mateckiéj nie pomijano. Śmierć jéj nastąpiła z nieznacznéj na pozór przyczyny; było nią zarznięcie palca przy usuwaniu nagniotka, w skutek czego krew się powoli zakaziła.
Dwa lata przeżył żonę swoją Matecki; był to już jednak starzec złamany na ciele i duszy, który czynił nadzwyczajne wysilenia, żeby utrzymać w sobie resztę żywotności. Do ostatnich dni swoich chodził ile mógł po ulicach, zgarbiony, powłócząc nogami, mimo że służbę wypowiadały, odwiedzał lazaret Sióstr Miłosierdzia, aby tam utrzymać swoje stanowisko, jako i małą liczbę rodzin w mieście, które doń zaufanie jeszcze zachowały. W domu samotność i smutek głęboki starał się rozrywać i zwalczać czytaniem, a czasem, gdy przyszedł kto ze starych przyjaciół, rozjaśniało i rozrzewniało w nim ducha to lub owo z lat ubiegłych wspomnienie. Ale z każdym niemal miesiącem słabnął widocznie ruch sprężyn żywotnych i ustał całkiem w połowie maja osiemdziesiątego szóstego roku. Złożyliśmy kochanego doktora obok żony na św. Marcińskim cmentarzu, prosząc Boga, aby mu lekką była ta ziemia, bo na niéj wiele czynił dobrego i wiele wycierpiał.
Tuż poza dawniejszym domem Mateckich widzisz ten ogródek, w środku którego stoi posąg Mickiewicza. Było to miejsce jak ci nadmieniłem, niegdyś częścią pu-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/25
Wygląd
Ta strona została skorygowana.