Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odegrał swoją rolę starego majora. Widując się z nim dość często, uważałem, że przestawał wtenczas najpoufaléj z ludźmi znanymi z zapału dla sprawy konspiracyjnéj, mianowicie z Władysławem Kosińskim, Sewerynem Mielżyńskim, Jarochowskim, Wiktorem Kurnatowskim, Edwardem Dembowskim i Henrykiem Kamieńskim, autorem sławnych swego czasu Prawd żywotnych, z których dwaj ostatni z Królestwa przybyli; miałem go więc przez czas niejaki w porozumieniu o wspólne z nimi przekonania i zamiary. Tak jednakże nie było; zapał wprawdzie patryotyczny i przywiązanie do ideałów narodowych wspólne im były i stanowiły główny węzeł między nimi; lecz Bentkowski, jak późniéj się przekonałem, dalekim był od spiskowania wtenczas i zawsze, uważając je za czynność po większéj części zwodniczą i szkodliwą, przeciwną jego poczuciu odważnéj otwartości, która mu była wrodzoną; zresztą nadwerężenie przysięgi wojskowéj nie byłoby się nigdy zgodziło z jego sumieniem.
Przy téj sposobności nawiasem ci nadmienię, że przez Bentkowskiego poznałem się z Edwardem Dembowskim. Niezwyczajny to był człowiek ten pan Edward. Wystaw sobie małego, szczupłego blondynka, wtenczas dwadzieścia trzy lub cztery lat liczącego, z młodziuchną podłużną twarzą, miłą i łagodną, który w całéj swéj osobie, spojrzeniu i witaniu miał coś tak sympatycznego i serdecznego, że jak magnes przyciągał do siebie, a da ci to jakieś wyobrażenie o jego zewnętrzności. Przy pierwszem spotkaniu myślałbyś, że paniczek wytresowany we wszystkich przymileniach salonowych, a jednak ta życzliwa dla każdego grzeczność była całkiem szczerą i pochodziła z serca pełnego dobroci; w wątłem zaś na pozór ciele kryła się niezwykle odważna dusza, gotowa do wszelkich poświęceń dla ojczyzny i dla ludu. Syn nie mało znaczą-