Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pozór przebiegłego dyplomaty; daléj żgał silnie pięścią w powietrze, gdy opisywał zamordowanie Cezara, a ilekroć wspomniał o finansach lub pieniędzach, klepał się zwykle z zadowoleniem po kieszeniach westki i spodni.
Okupacya pruska zostawiła Stoca nietylko przy gimnazyum, jak większą cześć tych, których tam zastała, lecz poznawszy w nim wkrótce dogodnego człowieka, posunęła go na stanowisko dyrektora, po ustąpieniu Kaulfusa i krótkiem zastępstwie Buchowskiego. Gdy dwódziestego szóstego roku oddano mnie do szkół, już wtedy Stoc był rektorem (bo taki wtenczas był jeszcze tytuł w zwyczaju, do którego owo dy późniéj przypięto) i pozostał na tem stanowisku aż do zmian zaszłych czterdziestego roku. Po rewolucyi, przez lat trzy czy cztery, miał przydanego sobie kolegę Wendta, ograniczając się na doglądaniu karności i zewnętrznego porządku, a pod tym względem bynajmniéj zbyt srogim nie był. W rzeczach narodowości i polityki najzupełniejszą zachowywał obojętność; nie znano wtenczas jeszcze wyrazu oportunizm, któryby najlepiéj jego stanowisko spółeczne i urzędowe oznaczył. W duszy i z wrodzonego instynktu był Polakiem, bo nawet gdy usta po niemiecku otworzył, poznał każdy po dwóch pierwszych wyrazach, że to istota słowiańska; spotykać się, rozmówić, czasem przy ćwiartce węgierskiego, z obywatelstwem naszem lubił bardzo, i wtedy się z naturą swoją wywnętrzał, ale w bliższych towarzyskich stosunkach z Polakami, wyjąwszy jednego pana Hipolita Kramarkiewicza, nie żył, między ludźmi okazywał się dobrym Prusakiem i powiadano o nim żartując, że przemowy swoje do publiczności lub zgromadzonych uczniów, które się wtenczas w obydwóch językach odbywały, zaczynał zawsze od słów: My Polacy, Wir Deutsche. Dom jego był zupełnie niemiecki, ożenił się bowiem z Niemką,