Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nego wówczas stronnictwa postępowego i do osób stojących na czele ruchu lub pchających do niego i z tem się nie ukrywał. Również nieznośną mu była wszelka niedojrzałość literacka, przeromantyzowani i niedoromantyzowani poeci, filozoficznie napuszysta proza, ponieważ przedewszystkiem wysoko cenił jasność i czystość mowy polskiéj, któréj zachowanie przy sile i zdrowiu za akt patryotyzmu uważał.
Nie dziw się więc, panie Ludwiku, iż nie zbywało Łukaszewiczowi na przeciwnikach i niechętnych, zwłaszcza iż wyrażenia jego w rozmowach i w recenzyach często nie bardzo były łaskawe; oddźwięk owych niechęci brzmi dość wyraźnie w Literaturze poznańskiéj Kaźmirza Jarochowskiego i w niejednych sądach, które o nim w pismach o nowszéj literaturze naszéj wydano.
Wszystkie, panie Ludwiku, te zatrudnienia Łukaszewicza, o których ci dotychczas mówiłem, były poboczne i dorywcze; za główne zadanie swoje uważał pracować nad wyświeceniem dziejów polskich, a liczbą i wartością dzieł, które w tym celu napisał, zapewnił sobie niewątpliwie bardzo zaszczytne miejsce w rzędzie dziejopisarzy naszych tego wieku. Są to obszerne monografie, dotyczące przedewszystkiem stosunków religijnych i oświaty w dawnéj Polsce. Pierwsza z nich, która trzydziestego drugiego roku wyszła, była Wiadomość historyczna o dysydentach w mieście Poznaniu w XVI i XVII wieku. Do tego dzieła zbliżają się treścią wydane późniéj i wiele obszerniejsze: O kościołach braci czeskich w dawnéj Polsce, Dzieje kościołów wyznania helweckiego na Litwie i Dzieje kościołów wyznania helweckiego w dawnéj Małéj Polsce.