Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nich możesz przeczytać, panie Ludwiku, w Mrówce i Weteranie, pierwszych literackich miesięcznikach, które się u nas pojawiły. Febus ów był bardzo chudy; autor uznał to sam wcześnie, porzucił lutnię i już w Kaliszu zwrócił się na drogę bibliografii i historyi.
Aby się w tym zawodzie kształcić daléj, uzbierawszy sobie skromny fundusik na nauczycielce, pojechał do Krakowa, gdzie szczególnie korzystał z nauki Bandkiego, który go chciał przy bibliotece jagiellońskiéj zatrzymać i stale zatrudnić. Ale Łukaszewicz wolał wrócić do miejsc rodzinnych, zwłaszcza że już wszedł był w stosunki z Edwardem Raczyńskim; dla tego, po roku czy półtora, opuściwszy Kraków, udał się w podróż z polecenia i kosztem Raczyńskiego, który go sobie na bibliotekarza upatrzył, do Wrocławia, Gdańska, Królewca, Elbląga, do Warszawy i rozmaitych miast Kongresówki, aby obejrzeć księgozbiory, archiwa, antykwarnie i wybadać, co się tam znajduje ważnego i ciekawego dla dziejów Polski i jéj piśmiennictwa.
Podobne podróże, bliżéj lub daléj, ponawiał Łukaszewicz późniéj nieraz jeszcze, a mając wielką zręczność i czuły węch w tropieniu, wynajdywał często niespodziane rzadkości w księgach i rękopisach, na wieżach i poddaszach kościelnych, po ratuszach i probostwach, po dworach i u żydów. Ztąd też namnożyło się u niego powoli nie tylko mnóstwo zapisków i odpisów z akt i książek, lecz uzbierał sobie prywatną bibliotekę bardzo znaczną, zawierającą dobór starych wydań i mnóstwo białych kruków. W późniejszych czasach sprzedał nie małą część owego zbioru berlińskiemu antykwarzowi Ascherowi, który ją do Anglii przesłał, mimo to pozostało wiele bardzo cennych książek po śmierci Łukaszewicza; ile mi się zdaje, przypadły one w dziale zięciowi jego, sędziemu Łyskowskiemu.