Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ści Wielkiego Księstwa, na co pan Gustaw nie przystał, nie chcąc przyjąć i zatwierdzić nowego rozbioru. Gdy powstała Liga polska, z natchnienia Cieszkowskiego, oddały mu wybór i zaufanie współobywateli kierunek owego stowarzyszenia, które miało być organizacyą naszego życia narodowego, a wkrótce potem, przy zawiązaniu się solidarnego Koła posłów polskich na sejmie berlińskim, Potworowskiego wzięli sobie koledzy jednomyślnie za przewodniczącego, zwłaszcza iż on silnie do tego zjednoczenia napierał.
Przy téj sposobności nadmienić ci tu muszę, panie Ludwiku, o czem mało kto już wie, że pierwszym, który wniósł sprawę solidarności posłów polskich na sejmach berlińskich i konieczności jednolitego zawsze ich głosowania, był późniejszy dyrektor Inndszafty Józef Morawski. Wystąpił on z tem żądaniem już roku czterdziestego czwartego, na bardzo licznem walnem zebraniu obywateli, które się, nie wiem już z jakiego powodu, w końcu grudnia na sali bazarowéj odbywało. Znalazła się wówczas pewna opozycya po stronie demokratycznie usposobionych zwolenników przygotowującego się powstania; wołano na Morawskiego z rogów sali: „Jezuita, ultramontanin!“ — ale myśl zdrowa, położeniu i godności naszéj jedynie odpowiednia, przemogła.
Wracając do pana Gustawa, dodam wreszcie, że, jako ciągły radzca prowincyalnego Ziemstwa, nie tylko przyczyniał się gorliwie do utrzymania tego zakładu, lecz znane były jego usiłowania i przedstawienia rządowi podawane, mające na celu jego utrwalenie i rozszerzenie, a nadewszystko nie wypuszczenie go z pod kierownictwa obywatelskiego.
Niejedno zapewne pominąłem, co on robił w obrębie publicznego działania; dość ci powiedzieć, panie Ludwiku, bez wszelkiéj przesady, że za jego życia nic nie