Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wschodu, aby różne gatunki tytoniów tureckich u nas gdzieindziéj dać poznać i rozprzestrzenić. Późniéj nie widziałem go już więcéj i nie umiem ci powiedzieć, co i jak się z nim działo, ale i on i żona jego pomarli. Bliżsi znajomi Józefa Mikorskiego przedstawiali mi go jako człowieka z wybornem sercem i bardzo ruchliwą wyobraźnią; niepokojony szlachetnemi pomysłami i idealnem pojmowaniem stosunków społecznych i narodowych, był arcypoetą w życiu i rozbijał się w planach swoich o twardą rzeczywistość, do któréj zastosować się nie chciał, czy nie umiał.
Z drugiego małżeństwa, ile pamiętam, miał prezes Mikorski dwie córki i trzech synów. Jeden z tych, Ksawery, chodził ze mną do kwinty i kwarty, późniéj zaś zupełnie go z oczu straciłem; młodszego brata, ożenionego z panną Anną Sokolnicką, widywaliśmy dość często w Poznaniu; gospodarzył tu w Księstwie i umarł lat temu kilkanaście.
Wracając teraz, po tym ustępie, do pułkownika, nie myśl, panie Ludwiku, iżby, przecierpiawszy już dość za młodu, późniejszemi laty ostygł w patryotycznych uczuciach; przeciwnie, czterdziestego szóstego roku należał do najchętniejszych i najczynniejszych około przygotowań do powstania. Pojmany jak inni i osadzony w Moabicie, skazany został na osiem lat więzienia; późniéj zaś, czterdziestego ósmego, będąc już znacznie osłabiony na ciele, czynnie w obozach nie wystąpił, lecz, ile mógł, pieniędzmi i radą w rzeczach wojskowych wspierał ówczesne usiłowania. Wreszcie, gdy spokojniejsze nastały czasy, osiadł pułkownik tu między nami, kupiwszy tę kamieniczkę, z któréj wynieśliśmy go na świętomarciński cmentarz, gdy długą skołatany chorobą umarł sześdziesiątego dziewiątego roku. Została po nim