Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Peryod ten zakończył się romantyczno-tragicznie. Jako redaktor miał Wojkowski sposobność zaznajomienia się z guwernantką Polką, panną Julią Molińską, która z chorobliwemi wyobrażeniami iście rosyjskiego wolnodumstwa łączyła pewien zasób wybujałych myśli i talent pisarski. Artykuły jéj „Tygodnikowi“ dosyłane zbliżyły ich do siebie, a stosunek literacki przedzierzgnął się wkrótce w stosunek miłosny, skutkiem czego Wojkowski, nie chcąc i nie mogąc się z niego wywikłać, odstrychnąć się musiał od ludzi trzeźwo i prozaicznie myślących, którzy małżeństw przez prawo i kościół nie poświęconych za rzecz wyższym duchom dozwoloną nie uważają.
Następstwem koniecznem téj nienormalnéj kolei losu jako też życia bez obrachunku była także zupełna strata majątku. „Tygodnik“ ustał 46 roku, zasilany w ostatnich dwóch latach prawie wyłącznie artykułami panny Julii, Romana Zmorskiego, Piotra Dahlmanna, rozwijał, ile mógł, zasady szlachtofobii i księżofobii i upadł zgoła w opinii publicznéj, oświadczając się za nową wiarą, głoszoną przez eksksiędza Czerskiego. Wojkowski, sprzedawszy co było do sprzedania, przeniósł się z swą bogdanką do Wrocławia, już na ciele i umyśle skołatany, i niedługo potem umarł w niedostatku. Tak panie Ludwiku, smutny koniec Antosia Wojkowskiego stwierdza tę bardzo oklepaną prawdę, o któréj jednak młodzież nasza zapomina aż nadto często, że kto chce jako tako przerąbać się przez ten świat nieszczególny, musi mieć rozum w głowie i statek w życiu.
Od domu Wojkowskiego wszedłszy w tę uliczkę, a raczéj w przejście prowadzące na rynek, gdy spojrzę na lewo, przypomina mi czwarty dom za każdą razą figurę krótką i grubą, twarz szeroką, bladą i zachmurzoną starego Hanowicza. Jeśli są jeszcze w mieście lub na