Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wspomnień nie łączymy. Tego powiedzieć nie można o następcy Naumanna, panu Kohleisie; z jednéj strony bowiem musiał płynąć z gwałtownym prądem bezwzględnéj germanizacyi, szumiącym z Berlina i podsycanym strumieniami tryskającemi z tutejszéj rejencyi; z drugiéj strony płynął z ochotą i lekkiem sercem i w niejednéj sprawie zapoczątkował, bo miał do nas szczerą niechęć, chociaż urodzony w W. Księztwie, mówiący po polsku i wychowany między nami, nawet kolega szkolny i współpensyonarz Władysława Niegolewskiego. Pod jego to zarządem i z jego chętnem współdziałaniem zniesiono oddziały polskie w Szkole Realnéj, zaprowadzono symultanizm w szkołach miejskich i rozpoczęto w nich tę gospodarkę przeciw żywiołowi polskiemu, na któréj ciąg dalszy i piękniejszy patrzymy jeszcze. Jak między nadburmistrzami i burmistrzami, od okupacyi pruskiéj, nigdy Polaka nie było, tak też między radzcami magistrackimi i biurowymi urzędnikami na ratuszu ledwo kilka jednostek polskich byłbyś mógł naliczyć. W samych początkach wina tego spada po części na bezmyślność naszą i wstręt do pracy, ponieważ ludziom z zamożniejszego mieszczaństwa nie chciało się starać o miejsca radzców, połączone z obowiązkami i robotą; obok tego naturalnie i na system niedopuszczania, ile możności, nigdzie Polaków.
Z takich radzców polskich pamiętam tylko, w dawniejszych czasach, pana Stanisława Kolanowskiego i Aua, a późniéj pana Chlebowskiego, który z rzadką wytrwałością i bezinteresownem poświęceniem cały szereg lat, aż do śmierci, wytrwał na tem stanowisku; równocześnie z nim, przez bardzo długi czas, urzędował na ratuszu, jako główny rendant miejski, ogólnie poważany pan Jeziorowski, który także, będąc lubownikiem i znawcą sztuk pięknych, zasłużył