Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Otóż właśnie, panie Ludwiku, dobrodziejstwem jest dla nas nieocenionem i jedną z najsilniejszych dźwigni tak srodze zagrożonéj narodowości wszystko, co oświatę, moralność, poczucie polskości, wspomnienia przeszłości pomiędzy ludem wsi i miasteczek rozszerza i rozbudza. Uznawszy to, przystąpił ks. Bażyński z zapałem do owego wydawnictwa, a wspierany przez kilku równomyślących, między którymi wybitne miejsce zajmował, jak mi się zdaje, dr. Ludwik Rzepecki, pracy i nakładu nie szczędząc, puścił w obieg, ile mi wiadomo, około czterdzieści książeczek rozmaitej treści, rozrywkę i naukę mających na celu. Że to była myśl zdrowa, przedsięwzięcie przedewszystkiem potrzebne u nas i pożyteczne, za najlepszy dowód służyć powinny poszukiwania i śledztwa, które ks. Bażyński, jako i współdziałające z nim osoby, owem wydawnictwem na się ściągnęli; wszakże nasi najserdeczniejsi wychodzą zawsze z tego stanowiska, że co dobre dla nas, to dla nich szkodliwe.
Tak, panie Ludwiku, nie zapomnij, że czytelnie ludowe i pisma ludowe, w naszem położeniu, rzecz niezmiernéj wagi, któréj nam zaniedbać nie wolno, jeśli nie chcemy, żeby lud nasz zamienił się na Górno-Szlązaków, nie chcących ani wiedzieć, że są Polakami. Wdzięczność należy się ks. Bażyńskiemu i jego wspólnikom za to, że tę myśl podjęli i pierwsi ją energicznie i konsekwentnie przeprowadzić usiłowali. Wdzięczność tę postarano się okazać mu jeszcze za życia. Obchodził on srebrne wesele swoje w Lwówku, a gdy nadszedł dzień złotego wesela, wiosną siedmdziesiątego czwartego roku, zaroiła się ta góra św. Wojciecha tłumami ludu, zapchany był cały kościół i podwórzec kościelny, a probostwo przyjaciół, zwolenników i gości pomieścić nie mogło. W kazaniach i mowach wypowiedziano wszystko, co się w pełnéj mierze jubilatowi należało; ale, prócz zwyczaj-