Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za Fryderykowską ulicą, aż do placu Działowego, stały tylko dwa domy radzcy miejskiego Kaspra Kramarkiewicza, zresztą były same puste miejsca, ciągnące się do Działowego i Sapieżyńskiego placu, żadnemi od nich domami nie odgraniczone.
Z przeciwnéj strony stały, jak pamiętam, w czasach moich chłopięcych, trzy domy aż do Teatralnego (Wilhelmowskiego) placu, którego róg przedstawiał pustkowie, a za owym placem również tylko trzy czy cztery jednopiętrowe, jak wszystkie inne, były kamieniczki aż do Fryderykowskiéj ulicy; za nią zaś, do Działowego placu, stał jedyny szpetny i niski budynek, w którym się mieściły biura celne; resztę miejsc, po téj całéj stronie, zajmowały parkany z zwyczajnych desek lub niezapełnione przestworza.
Możesz sobie ztąd wyobrazić, panie Ludwiku, jak patryarchalnie jeszcze wyglądała owa ulica około dwudziestego szóstego prawie do czterdziestego roku. Tam gdzie dzisiaj stoi niedawno wybudowany dom Liszkowskich, były, należące do drukarni Deckera, ogrody i podwórza, otoczone niepozornym płotem, naprzeciwko którego ciągnął się podobny parkan między dwoma narożniemi domami przy Św. Marcińskiéj i Podgórnéj ulicy stojącemi. Przed owym płotem, w miesiącach letnich, rozbijał kilka razy jeden z cukierników namiot, w którym przechadzający się po alei chłodzić się mogli lodami; ponieważ jednak takich zbytkujących bywało wówczas bardzo niewielu, zaniechano wkrótce niepewnéj spekulacyi. Płot ten prócz tego dał się mocno we znaki doktorowi Wolfowi. Najdawniejszym bowiem, którego pamiętam, właścicielem pierwszego domu na Wilhelmowskiéj ulicy, graniczącego bezpośrednio z kamienicą Liszkowskich, był dr. Wolf. Nie wiem czy go sam wybudował, czy też nabył od kogo innego, ale połowa tego domu zachodziła klinem w