Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kład kazać jej posłać pięćdziesiąt mrożonych kaw w dniu kiedy nie będzie przyjmowała, dać w dniu jej przyjęcia notatkę do pism[1] że zabawę odwołano i podać kłamliwe sprawozdania z innych jej przyjęć, zamieszczając spis właśnie tych osób, których z rozmaitych powodów pani domu nie chce przyjmować ani nawet znać.
Pani de Mortemart niepotrzebnie się troszczyła o panią de Valcourt. P. de Charlus miał popsuć projektowaną fetę o wiele skuteczniej, niżby to zrobiła obecność tej damy.
— Ależ kuzynie — rzekła pani de Mortemart w odpowiedzi na wzmiankę o „dostosowaniu ramy“, której sens pod wpływem nerwowego podniecenia zdołała zrozumieć — oszczędzimy ci wszelkiego trudu, chętnie podejmuję się uprosić Gilberta, żeby się zajął wszystkiem.
— Niema potrzeby, zwłaszcza że nie będzie zaproszony. Wszystko załatwię sam. Chodzi przedewszystkiem o to, aby wykluczyć osoby, mające uszy nie do słyszenia.

Kuzynka pana de Charlus, licząca na atrakcyjność Morela aby wydać wieczór, na którym, w przeciwieństwie do tylu krewnych, mogłaby powiedzieć że „miała Palameda“, uprzytomniła sobie nagle mnogość osób, z któremi p. de Charlus

  1. Taką złośliwość zrobiono w istocie hr. Robertowi de Montesquiou, przyjacielowi Prousta, w dniu w którym wydawał przyjęcie. (przyp. tłum.)