Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stworzyli tylko jedno dzieło, lub raczej zawsze odbijali, poprzez różne środowiska, tę samą piękność, którą przynoszą na świat. Gdyby nie było tak późno, maleńka — mówiłem — wykazałbym ci tę samą identyczność u wszystkich pisarzy, których czytasz podczas gdy ja śpię. Owym typowym frazom, które zaczynasz poznawać równie dobrze jak ja, Albertynko, tym samym w sonacie, septecie, w innych dziełach, odpowiadałyby może naprzykład, u Barbeya d’Aurevilly ukryta rzeczywistość zdradzona jakimś materjalnym śladem, fizjologiczny rumieniec Urzeczonej, panny Aimee de Spens, Clotte, ręka ze Szkarłatnej zasłony, stare zwyczaje i obyczaje, stare porzekadła, stare i osobliwe rzemiosła, za któremi kryje się Przeszłość, ustna historja tworzona przez miejscowych pasterzy, szlachetne normandzkie miasta pachnące Anglią a ładne jak szkockie sioło, źródło złych uroków na które niema sposobu, Vellini, pasterz, to samo uczucie lęku w jakimś szczególe, czy to będzie żona szukająca męża w Starej kochance lub w Urzeczonej mąż przebiegający step i sama Urzeczona wychodzącą z kościoła. A owa geometrja kamieniarza obrabiającego ciosy w powieściach Tomasza Hardy, to są. również swoiste frazy Vinteuila.
Frazy Vinteuila przywiodły mi na myśl frazę z Sonaty; wspomniałem Albertynie, że to był niby narodowy hymn miłości Swanna i Odety, „rodziców Gilberty, którą znasz“.