Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-03.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ma pan — rzekł Cottard — łajdackie szczęście. Czy pan wie, czemu król karowy jest uwolniony od wojska?
— Chciałbym być na jego miejscu — rzekł Morel, którego nudziła służba wojskowa.
— A, zły patrjota — wykrzyknął Charlus, który nie mógł się wstrzymać, aby nie uszczypnąć skrzypka w ucho.
— Nie, nie wie pan, czemu król karowy jest zwolniony — podjął Cottard, który nie łatwo rezygnował ze swoich konceptów: dlatego, że ma jedno oko.
— Ma pan do czynienia z tęgim graczem, doktorze — rzekł p. de Cambremer, aby okazać że wie kim profesor jest.
— Ten młody człowiek jest zdumiewający — przerwał naiwnie p. de Charlus, wskazując Morela. Gra jak młody bóg.
Ta uwaga nie spodobała się zbytnio doktorowi, który odparł:
Vederemo. Trafi kosa na kamień. Chi lo sa?
— Dama, as — oznajmił tryumfalnie Morel, któremu los sprzyjał.
Doktór pochylił głowę, jakby nie mogąc zaprzeczyć temu szczęściu, i wyznał olśniony:
— To piękne.
— Byliśmy bardzo radzi, żeśmy spotkali tutaj pa-

8