Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-02.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kotki o różowym i zadartym nosku, ale uderzającej pełnią przygnębienia i smutku, rozpływającą się szerokiemi falami dobroci. Patrząc na Albertynę w oderwaniu od swojej miłości, jako od chronicznego szaleństwa nie mającego z nią związku, stawiając się na jej miejscu, z rozczuleniem patrzałem na tę poczciwą dziewczynę, nawykłą do tego aby z nią postępowano przyjaźnie i lojalnie, a którą ja, ów dobry kolega jakiego miała prawo się we mnie spodziewać, dręczyłem od całych tygodni, dochodząc w tem wreszcie szczytu. I przez to że brałem rzeczy z czysto ludzkiego punktu, będącego poza nami dwojgiem i w którym moja zazdrosna miłość znikała, czułem głęboką litość, która byłaby mniej głęboka, gdybym nie kochał Albertyny. Zresztą, w rytmicznej oscylacji, wiodącej od wyznań do kłótni (najpewniejszy, najskuteczniej niebezpieczny sposób, aby, zapomocą sprzecznych i kolejnych poruszeń, stworzyć węzeł nie do rozwiązania, wiążący nas trwale z jakąś osobą), we wstecznym ruchu stanowiącym jeden z dwóch elementów rytmu, poco rozróżniać jeszcze odpływy ludzkiego współczucia, które, przeciwstawione miłości, mimo że mające może nieświadomie tę samą przyczynę, wydaje w każdym razie te same skutki? Przypominając sobie później wszystko cośmy zrobili dla kobiety, zdajemy sobie często sprawę, że postępki natchnione chęcią okazania że się kocha, zyskania miłości, zdo-

64