Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-02.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak jak Sanctus Ferreolus wydał Saint-Fargeau, ale to wcale nie jest normandzkie.
— On wie zadużo rzeczy, nudzi nas — zasepleniła łagodnie rosyjska księżna.
— Tyle jeszcze innych nazw interesuje mnie, ale nie mogę pana pytać o wszystko naraz. I, zwracając się do Cottarda, spytałem: — Czy pani Putbus jest tutaj? Słysząc nazwisko Saniette’a, wymówione przez profesora Brichot, Verdurin rzucił na żonę i na doktora Cottard ironiczne spojrzenie, które zbiło z tropu płochliwego gościa. — Nie, Bogu dzięki odpowiedziała pani Verdurin, która dosłyszała moje pytanie. — Postarałam się odwrócić jej wilegjaturę ku Wenecji, uwolniliśmy się od niej na ten rok.
— Ja sam będę miał prawo do dwóch drzew rzekł p. de Charlus — bo niemal że już nająłem domek między Saint-Martin-du-Chêne a Saint-Pierre-des-Ifs.
— Ależ to bardzo blisko stąd! Mam nadzieję, że pan będzie często zaglądał do nas w towarzystwie Charlie Morel. Trzeba się tylko porozumieć z naszą gromadką co do pociągów; jest pan o dwa kroki od Doncières — rzekła pani Verdurin, która nie znosiła aby ktoś przyjeżdżał innym pociągiem inie o tych godzinach, na które wysyłała powozy. Wiedziała, jak dalece stroma droga do Ra-

225