Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cały sezon i spytała, czy nie moglibyśmy, jak pierwszego roku, widywać się codzień. Odpowiedziałem, że obecnie jestem zbyt smutny i że raczej będę po nią przysyłał od czasu do czasu w ostatniej chwili, jak w Paryżu. „Jeżeli kiedy będzie ci ciężko, albo jeżeli będziesz miał ochotę, nie krępuj się — rzekła; poślij po mnie, przylecę w te pędy; a jeżeli się nie boisz, że to może narobić zgorszenia w hotelu, zostanę tak długo jak zechcesz“.
Przyprowadzając Albertynę, Franciszka miała wyraz uszczęśliwiony, jak zawsze kiedy podjęła dla mnie jakiś trud i zdołała mi sprawić przyjemność. Ale sama Albertyna nie grała w tej radości żadnej roli, i zaraz nazajutrz Franciszka powiedziała mi głębokie słowa: „Panicz nie powinien widywać się z tą panną. Ja dobrze widzę, jaki ona ma charakter; narobi paniczowi samych zmartwień“.
Odprowadzając Albertynę, ujrzałem w jadalni przez szyby księżnę Parmy. Popatrzałem na nią tylko, starając się aby mnie nie widziała. Ale przyznaję, że znajdowałem pewną wielkość w królewskiej grzeczności, z której uśmiechałem się u Guermantów. Zasadą jest, że panujący są wszędzie u siebie, ceremonjał zaś wyraża to w martwych i czczych zwyczajach, jak np. ten aby pan domu trzymał kapelusz w ręce we własnym salonie, dla stwierdzenia że nie jest już u siebie, ale u panującego. Otóż, księżna Parmy nie uświadamiała sobie może tego po-

253