Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
WAHANIA SERCA

Mój drugi przyjazd do Balbec był bardzo odmienny od pierwszego. Dyrektor przybył osobiście aby mnie oczekiwać w Pont-a-Couleuvre, powtarzając jak bardzo ceni swoją utytułowaną klientelę, co we mnie wzbudziło obawę, że on mnie uszlachcił, aż do chwili gdym zrozumiał, że w mrokach jego gramatycznej pamięci „utytułowany“ znaczy poprostu „stały“[1]. Zresztą, w miarę jak dyrektor uczył się nowych języków, gorzej mówił dawniejszemi. Oznajmił, że mnie pomieścił na samym szczycie hotelu. „Mam nadzieję, rzekł, że pan nie dopatrzy się w tem manka grzeczności; przykro mi było dać panu pokój niegodny pana, ale uczyniłem to przez wzgląd na hałasy; w ten sposób nie będzie pan miał nikogo nad sobą, aby panu robił rumory. Niech pan będzie spokojny, każę zamknąć okna żeby nie trzaskały. Na tym punkcie jestem nieznośny (słowo to wyrażało nie jego myśl, którą było stwierdzenie, że na tym punkcie będzie zawsze nieubłagany, ale może myśl podwładnej mu służby).

  1. Titrée zamiast attitrée.
194