Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie znała nikogo, zaczyna bywać wszędzie, lub że inna dama, która miała świetną pozycję, traci ją i zostaje osamotniona; w czem jesteśmy skłonni widzieć jedynie owe — czysto osobiste — zwyżki i zniżki, jakie, od czasu do czasu, powodują w danem towarzystwie, na skutek spekulacyj giełdowych, głośną ruinę lub nieoczekiwane bogactwo. Otóż to nie jest tylko to. W pewnej mierze, zjawiska światowe — o wiele błahsze od ruchów artystycznych, przesileń politycznych, od ewolucji kierującej smak ogółu ku „teatrowi idej“, potem ku malarstwu impresjonistów, potem ku muzyce niemieckiej i skomplikowanej, potem ku muzyce rosyjskiej i prostej, lub ku poglądom społecznym, ku ideom sprawiedliwości, reakcji religijnej, przypływowi patrjotyzmu — są jednak ich dalekiem, mglistem, niepewnem, mętnem, zmiennem odbiciem. Tak iż nawet salonów nie da się odmalować w statycznej nieruchomości, wystarczającej dotąd dla analizy charakterów, które również nieodzownie trzeba wciągnąć w ruch quasi-historyczny. Pociąg do nowości skłania światowców pragnących się mniej lub więcej szczerze poinformować o ewolucji intelektualnej, do odwiedzania środowisk gdzie ją mogą śledzić; każe im upodobać sobie zazwyczaj jakąś panią domu, dotąd prawie nieznaną, przedstawiającą, można rzec w samym pączku, nadzieje intelektualne, tak zwiędłe i nieświeże u kobiet, oddawna dzierżących światowe berło i nie

180