Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tylko zawadzasz w kuchni i przeszkadzasz paniczowi, który spodziewa się gości. No, zabieraj się“, dodała tak, jakby musiała używać swojej powagi, aby wyprawić spać córkę, która, z chwilą gdy kolacja spaliła na panewce, była tu tylko „dla pucu“ i gdybym został jeszcze pięć minut dłużej, zabrałaby się sama z siebie. I obracając się ku mnie, w tej swojej pięknej francuzczyznie ludowej a jednak trochę indywidualnej, Franciszka rzekła: „Pan nie widzi, że aż się jej twarz zwija z ochoty do spania“. Byłem uszczęśliwiony, że nie muszę rozmawiać z córką Franciszki.
Wspomniałem, że była po mężu ze wsi obok wsi jej matki, a jednak odmiennej charakterem ziemi, uprawą roli, gwarą, zwłaszcza pewnemi właściwościami mieszkańców. Toteż „rzeźniczka“ i siostrzenica Franciszki niełatwo się porozumiewały, ale miały tę wspólność, że kiedy szły razem na sprawunki, zasiadywały się godzinami „u siostry“, albo „u kuzynki“, niezdolne same z siebie skończyć jakąś rozmowę. W trakcie tej gawędy, cel, który był powodem ich wyjścia z domu, rozwiewał się do tego stopnia, że kiedy się im rzekło za powrotem: „No i co, czy pan de Norpois będzie w domu o kwadrans na siódmą? nie biły się nawet w czoło, mówiąc: „Och, zapomniałam“, ale powiadały: „A! nie zrozumiałam, że panu o to chodzi; myślałam, że mu się tylko trzeba kłaniać. Jeżeli traciły głowę w ten spo-

155