Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tujące umrzeć przed końcem sprawy Dreyfusa. Wszystkie te łajdaki mają jeszcze niejedną sztuczkę w rękawie. Nie wątpię, iż poniosą w końcu klęskę, ale ostatecznie są bardzo potężni, mają oparcie wszędzie. W chwili gdy rzeczy idą najlepiej, wszystko trzaska. Chciałbym żyć natyle, aby widzieć Dreyfusa zrehabilitowanym, a Picquarta pułkownikiem.
Kiedy Swann odszedł, wróciłem do sali balowej, gdzie znajdowała się owa księżna Marja de Guermantes, z którą — o czem nie wiedziałem wówczas — miałem kiedyś być tak blisko. Nie odrazu odgadłem uczucie, jakie ona żywiła dla pana de Charlus. Zauważyłem tylko, że, począwszy od pewnej epoki, baron, nie zdradzając[1] w stosunku do księżnej Marji żadnej niechęci (która nie byłaby u niego niczem osobliwem), wciąż mając dla niej tyleż, może nawet więcej przywiązania, był wyraźnie niezadowolony i zły za każdym razem kiedy mu o niej mówiono. Nie podawał już nigdy jej nazwiska na liście osób, które pragnąłby widzieć na jakimś obiedzie.

Prawda iż przedtem jeszcze słyszałem z ust jakiegoś złośliwego bywalca, że księżna Marja całkiem się zmieniła, że się kocha w panu de Charlus, ale

  1. Całej tej partji opowiadania, zarówno jak przyszłej zażyłości bohatera utworu z księżną Marją, Proust nie rozwinął; osoba księżnej ginie z powieści prawie bez śladu.
135