Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie cierpi, nie można mieć żadnej wątpliwości, że jest wyborna.
Wszyscy się uśmiechnęli.
— Uspokoił mnie pan — rzekła księżna.
— Porównałbym chętnie cesarza — podjął niemiecki książę, który, nie umiejąc wymówić poprawnie po francusku słowa archeolog (wymawiał arszeolog), nie tracił nigdy sposobności posłużenia się niem — do starego archeologa, którego mamy w Berlinie. Przed zabytkami asyryjskiemi stary arszeolog płacze. Ale jeżeli to jest falsyfikat, jeżeli nie jest naprawdę starożytne — nie płacze. Zatem, jeżeli się chce wiedzieć, czy jakiś archeologiczny kawałek jest naprawdę stary, niesie się go do starego archeologa. Jeżeli płacze, kupuje się tę rzecz do muzeum. Jeżeli oczy archeologa pozostaną suchę, odsyła się przedmiot kupcowi i skarży się go o fałszerstwo. Otóż, za każdym razem kiedy jestem na obiedzie w Poczdamie, ilekroć cesarz mówi mi: „Trzeba żebyś to książę zobaczył, to genialne“, notuję sobie w pamięci, żeby się wystrzegać obejrzenia tego; a kiedy słyszę, że piorunuje na jakąś wystawę, pędzę tam coprędzej.
— Czy Norpois nie jest za zbliżeniem anglofrancuskiem? — rzekł pan de Guermantes.
— Naco by się wam to zdało — spytał z niechęt-

92