Przejdź do zawartości

Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

twiło, gdyby ta sprzeczność nie była skryta ich oczom siłą tego samego złudzenia, które im dawało widzieć i żyć — kochankowie, dla których jest niemal zamknięta możliwość tej miłości, dającej im przez swoje nadzieje siłę zniesienia tylu niebezpieczeństw i takiego osamotnienia, gdyż szaleją właśnie za mężczyzną nie mającym nic z kobiety, za mężczyzną nie będącym zboczeńcem i tem samem niezdolnym ich kochać; tak iż pragnienie ich byłoby na zawsze nieugaszone, gdyby pieniądze nie wydawały im na łup prawdziwych mężczyzn i gdyby wyobraźnia nie ukazywała im prawdziwych mężczyzn w zboczeńcach z którymi się prostytuują. Honor mają jedynie z łaski, wolność — prowizoryczną, aż do odkrycia zbrodni; sytuację — chwiejną, jak ów poeta wczoraj fetowany w salonach, oklaskiwany we wszystkich teatrach Londvnu, nazajutrz wypędzony ze wszystkich oberży, nie mający gdzie głowy skłonić, obracający żarna jak Samson i mówiący jak on: „Dwie płcie umrą, każda po swojej stronie“. Wyzuci nawet — z wyjątkiem dni wielkiej niedoli, kiedy ciżba skupia się koło ofiary jak Żydzi koło Dreyfusa — z sympatji, czasem z towarzystwa podobnych sobie, budzą w nich wstręt przez to że im ukazują to czem tamci są; są dla nich lustrem, co, nie pochlebiając im

247