Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powtarzać się ustawicznie, przesadzali, wznawiając tę ceremonję za każdym razem kiedy cię spotkali. Wobec tego że już nie potrzebowali podejmować uprzedniej ankiety psychologicznej, do której wydelegował ich „genjusz rodu“ a której rezultaty musieli pamiętać, natarczywość badawczego spojrzenia przed uściskiem dłoni można było tłumaczyć jedynie nabytem automatyzmem, lub wiarą ich we własny dar jakiejś fascynacji.
Courvoisierowie, posiadający odmienne warunki fizyczne, daremnie silili się przyswoić sobie ten badawczy ukłon; trzeba im było poprzestać na wyniosłej sztywności lub na lekceważącym pośpiechu. W zamian za to, zdawałoby się iż niektóre rzadkie egzemplarze żeńskie Guermantów przejęły od Courvoisierów ukłon damski. W chwili gdy cię przedstawiano jednej z tych Guermantek, darzyła cię głębokim ukłonem, w którym zbliżała do ciebie głowę i biust, mniej więcej pod kątem czterdziestu pięciu stopni, gdy dół ciała (bardzo u nich długi) aż do pasa tworzącego oś pozostawał nieruchomy. Ale zaledwie pochyliła tak ku tobie górę swojej osoby, natychmiast odrzucała ją wstecz od pionu nagłem cofnięciem jej na równą mniejwięcej odległość. Ten wtórny rzut neutralizował to, co ci napozór przyznano; nietylko nie zdobyłeś terenu, ale

234