Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-01.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ka razy przyjął go nader łaskawie; ale kiedy książę, przedstawiając mnie panu de Bréauté, wymienił moje nazwisko, ów, widząc że to nazwisko jest mu absolutnie nieznane, nie wątpił już, iż, skoro się tu znajduję, muszę być jakąś sławą. Tak, to było w stylu Oriany, która posiadała sztukę ściągania do swego salonu ludzi wybitnych, w stosunku jeden na sto, oczywiście, gdyż inaczej zdeklasowałaby ten salon. Pan de Bréauté zaczął tedy oblizywać wargi i rozdymać łakome nozdrza, podniecony nietylko pewnością dobrego obiadu, ale i charakterem zebrania, któremu moja obecność niezawodnie miała przydać smaku, a które dostarczy mu pikantnego tematu nazajutrz przy śniadaniu u Jego Wysokości księcia de Chartres. P. de Bréauté nie był jeszcze zdecydowany, czy ja jestem twórcą świeżo wypróbowanej surowicy przeciwrakowej, czy autorem jednoaktówki będącej w próbach w Komedji francuskiej; ale jako wielki intelektualista, wielki amator „opisów podróży“, nie przestawał mnożyć dla mnie ukłonów, mrugań, uśmiechów z poza monokla, bądź to w fałszywem mniemaniu iż zyska w oczach człowieka wartościowego, jeśli mu zdoła wszczepić złudzenie, że dla niego, hrabiego de Bréauté-Consalvi, przywileje myśli nie mniej są godne szacunku niż przy-

210