Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pinją Liszta w muzyce, ale nie w malarstwie. Zresztą on już był ramol i nie przypominam sobie aby to kiedy powiedział. Ale to nie ty mi go przyprowadziłaś; jadłam z nim dwadzieścia razy obiad u księżnej de Sayn-Wittgenstein.
Strzał Alix spudłował; zamilkła, stała wyprostowana bez ruchu. Twarz jej, pokryta grubą warstwą pudru, robiła wrażenie twarzy z kamienia. Ze swoim szlachetnym profilem, była podobna do sypiącej się bogini w parku, na trójkątnym i omszonym cokole okrytym mantylką.
— A! jeszcze jeden piękny portret, rzekł historyk.
Drzwi się otwarły, weszła księżna de Guermantes.
— Jak się masz, rzekła jej bez skinienia głową pani de Villeparisis, wyjmując z kieszeni fartucha rękę którą podała nowo przybyłej; poczem natychmiast przestała się nią zajmować, zwracając się do historyka:
— To portret księżnej de la Rochefoucauld.
Młody służący o śmiałej minie i twarzy uroczej (ale — co przydawało jej doskonałości — nieco zuchwałej, przyczem zaczerwieniony nieco nos i lekko zadrażniona skóra dawały złudzenie że zachowały jakby ślad dłuta rzeźbiarza) wszedł niosąc bilet na tacy.

85