Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głową z lodowatym majestatem, poczem, obracając się w inną stronę, przestała się mną zajmować, tak jakbym nie istniał. Zachowanie się jej miało podwójną intencję; zdawało się mówić pani de Villeparisis: „Widzisz, że nie zależy mi na jednym stosunku więcej i że młodzi ludzie — z żadnego punktu widzenia, ty jaszczurko — nie interesują mnie”, Ale kiedy, w kwadrans potem, owa dama wychodziła, Wówczas korzystając z zamętu, szepnęła mi, abym przyszedł w piątek do jej loży, gdzie spotkam jedną ze starych dam, której wspaniałe nazwisko — była zresztą z domu Choiseul — zrobiło na mnie kolbsalne wrażenie.
— Proszę pana, coś mi się widzi, że pan chce pisać o księżnej de Montmorency — rzekła do historyka Frondy pani de Villeparisis, owym szorstkim tonem, jakim bezwiednie chmurzyła się jej uprzejmość, przez pomarszczony dąs, przez fizjologiczny żal starości, zarówno jak przez afektację w podrabianiu chłopskiego niemal tonu dawnej, arystokracji. Pokażę panu jej portret, oryginał kopii znajdującej się w Luwrze.
Wstała, składając pendzle obok kwiatów. Fartuszek, którym była przepasana i który nosiła aby się nie powalać farbami, podkreślał jeszcze charakter niemal wieśniaczy, jaki jej dawały wielkie okulary

83