Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wo margrabinę w oczach snobów, nawykłych szacować salon raczej wedle osób które pani domu z niego wyklucza, niż wedle tych które przyjmuje.
To pewna, że jeżeli pani de Villeparisis w latach młodości, zblazowana przyjemnością należenia do najrasowszego kwiatu arystokracji, czyniła sobie jakby zabawę z tego aby gorszyć swój świat i rezolutnie niweczyć własną sytuację, zaczęła cenić tę sytuację odkąd ją straciła. Niegdyś chciała pokazać diuszessom, że jest czemś więcej od nich, mówiąc i robiąc wszystko to, czego one nie śmiały mówić i robić. Ale teraz, kiedy one, z wyjątkiem najbliższej rodziny, przestały u niej bywać, czuła się upośledzona i pragnęła jeszcze panować, ale inaczej niż inteligencją. Byłaby chciała ściągnąć wszystkie te, które tak starannie odsunęła. Ileż egzystencji kobiecych, mało znanych zresztą (bo każdy, wedle swego wieku, ma jakby swój odrębny świat, a dyskrecja starców nie pozwala młodym ludziom znać przeszłości i ogarnąć całego kręgu), rozpada się w ten sposób na sprzeczne okresy, z których ostatni jest wypełniony pracą nad odzyskaniem tego, co w drugim tak wesoło puszczono z wiatrem? Puszczono z wiatrem w jaki sposób? Młodzi ludzie niełatwo to sobie wyobrażają, wówczas gdy mają przed sobą starą i czcigodną

64