Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

koniec drugiej piosenki, mimo iż program obejmował ich jeszcze pięć, reżyser kazał spuścić kurtynę. Siliłem się nie myśleć już o tem wydarzeniu, tak samo jak o cierpieniu mojej babki, kiedy wuj, aby ją podrażnić, częstował dziadka koniakiem; pojęcie złośliwości miało dla mnie coś nazbyt bolesnego. A przecież, tak samo jak litość wobec nieszczęścia nie jest może zbyt ścisła, bo siłą wyobraźni, odtwarzamy sobie cały ból, nad którym, nieszczęśliwy, zmuszony walczyć przeciw niemu, nie myśli się roztkliwiać, tak samo złość nie posiada zapewne w duszy złośliwego człowieka owego czystego i rozkosznego okrucieństwa, którego pojęcie sprawia nam taką przykrość. Nienawiść jest mu pobudką, gniew daje mu zapał, energię, nie mające nic bardzo radosnego; trzebaby sadyzmu aby stąd czerpać przyjemność; zły myśli że dręczy złego. Rachela wyobrażała sobie z pewnością, że aktorka której dokuczała nie jest niczem interesującem; w każdym razie sądziła, że wywołując gwizdania, broni dobrego smaku, drwiąc sobie z tego co śmieszne i dając nauczkę złej koleżance. Mimo to, wolałem nie mówić o tem wydarzeniu; skoro nie miałem odwagi ani siły zapobieżenia mu, byłoby mi zbyt przykro, gdybym, mówiąc dobrze o ofierze, sprowa-

41