Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zem przydawał ceny wizycie, do której go uprawniła. Nie uraziło go nawet, kiedy pani Sazerat przez nieuwagę rzekła w jego obecności: „Pan Drumont pakuje rewizjonistów do wspólnego worka z protestantami i Żydami. Przemiłe sąsiedztwo!”
— Bernardzie — z dumą powiedział za powrotem do domu pan Bloch do pana Nissim Bernard; ty wiesz, ona ma przesądy!
Ale Nissim Bernard odpowiedział jedynie anielskiem spojrzeniem wzniesionem ku niebu. Smucąc się niedolą Żydów, wspominając swoich przyjaciół chrześcijan, stając się z biegiem lat zmanierowanym i sztucznym z przyczyn które poznamy później, robił obecnie wrażenie jakiejś prerafaelitycznej larwy, nieregularnie porosłej szczecią podobną do włosów utopionych w opalu.
— Cała ta sprawa Dreyfusa — ciągnął baron, wciąż trzymając mnie pod ramię — ma tylko jedną przykrą stronę: tę że niszczy towarzystwo (nie powiadam dobre towarzystwo, oddawna już towarzystwo nie zasługuje na ten chlubny epitet) przez napływ pań i panów Łykowskich, Łykowiczów i Łykowieckich, słowem ludzi nieznanych, których spotykam nawet u swoich kuzynek, dlatego że należą do ligi patrjotycznej, antyżydowskiej i sam już nie

246