Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znać trochę siebie samego. Czy pan jesteś wart, czy nie?
— Nie chciałbym, proszę pana, za nic w świecie sprawić mu kłopotów, rzekłem; ale co się tyczy mojej przyjemności, niech mi pan wierzy, że wszystko co pochodzi od pana, sprawi mi wielką przyjemność. Jestem głęboko wzruszony, że pan zwrócił na mnie uwagę i że pan pragnie być mi użyteczny.
Ku memu zdurnieniu, baron podziękował mi za te słowa niemal z zapałem. Wziął mnie pod ramię z tą nagłą poufałością, która mnie już uderzyła w Balbec i która stanowiła kontrast z oschłością jego tonu.
— Zważywszy niedoświadczenie pańskiego wieku — odparł — mógłby pan wyrzec czasami słowa zdolne wykopać między nami przepaść nie do przebycia. Przeciwnie, to coś pan rzekł przed chwilą, to są właśnie rzeczy zdolne mnie wzruszyć i kazać mi wiele uczynić dla pana.
Wciąż idąc ze mną pod ramię i wymawiając te słowa, które, mimo domieszki czegoś wzgardliwego, były tak serdeczne, pan de Charlus wpijał we mnie owe uporczywe, przenikliwe, twarde spojrzenia, które mnie uderzyły pierwszego rana, kiedym go ujrzał pod kasynem w Balbec, a nawet wiele lat

239