Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odkąd bombardowała mnie biletami wizytowemi; znajdowałam je wszędzie, na wszystkich meblach jak prospekty. Nie znałam celu tej reklamy. Wszędzie czytało się u mnie same: „Margrabia i margrabina de Cambremer”, z adresem, którego me pamiętam i z którego zresztą postanowiłam sobie święcie nie skorzystać.
— Ależ to bardzo pochlebne być podobną do królowej, rzekł historyk Frondy.
— Och, mój Boże, drogi panie, królowie w naszej epoce, to bardzo niewiele! rzekł pan de Guermantes, bo miał pretensję być umysłem wyzwolonym i nowoczesnym, a także aby się nie wydawało, że sobie dużo robi ze stosunków monarszych, na których zależało mu bardzo.
Bloch i pan de Norpois, którzy wstali z krzeseł, znaleźli się opodal nas.
— Panie ambasadorze, rzekła pani de Villeparisis, czy mówił pan z panem Bloch o sprawie Dreyfusa?
Pan de Norpois podniósł oczy do nieba z uśmiechem, ale jakgdyby stwierdzając potworność kaprysów, jakie mu narzuca jego Dulcynea. Mimo to, zaczął mówić Blochowi bardzo uprzejmie o okropnych, może śmiertelnych latach, jakie przeżywa Francja. Ponieważ to znaczyło prawdopodobnie, że

144