Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

groził przewróceniem się a nawet pokaleczeniem gości, nie trzeba się bawić w wielki świat” — mruczał na stronie. Bloch należał do owych drażliwych „nerwowców” nie zdolnych ścierpieć że popełnili niezręczność, do której nie przyznają się przed sobą, ale przez którą mają zepsuty cały dzień, Wściekły, miał pretensje do całego świata, postanawiał sobie przestać już wogóle bywać. Była to chwila, w której człowiek potrzebuje trochę dystrakcji. Szczęściem, za sekundę pani de Villeparisis miała zatrzymać Blocha. Czy że znała poglądy swoich przyjaciół oraz wzbierającą już falę antysemityzmu, czy poprostu przez roztargnienie, nie przedstawiła go obecnym; jednak Bloch, mało obyty w świecie, sądził, że odchodząc powinien się pożegnać ze wszystkimi, dla dopełnienia formy, ale bez cienia uprzejmości; skłonił kilka razy głowę, wsunął brodę w kołnierzyk, patrząc kolejno na wszystkich przez szkła z zimną i kwaśną miną. Ale pani de Villeparisis zatrzymała go; chciała z nim jeszcze pomówić o komedyjce, którą miano grać u niej; z drugiej strony nie chciała aby Bloch odszedł, nie dostąpiwszy satysfakcji poznania pana de Norpois (dziwiła się, że go jeszcze niema), mimo że ta prezentacja była zbyteczna, bo Bloch już był zdecydowany namówić paru artystów aby przyszli śpie-

116