Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak się nazywa — spytał mnie — ten jegomość którego mi przedstawiła pani de Villeparisis?
— Pan Adam, odparłem półgłosem.
— Adam jak?
— Adam to jego nazwisko, to bardzo ceniony historyk.
— A!... upadam do nóg.
— Nie, to jest nowy obyczaj tych panów, aby kłaść kapelusze na ziemi, objaśniła pani de Villeparisis. Jestem taka jak pan, nie mogę się do tego przyzwyczaić. Ale wolę to, niż kiedy mój siostrzeniec Robert zostawia kapelusz w przedpokoju. Kiedy wchodzi w ten sposób, powiadam mu zawsze, że wygląda na zegarmistrza i pytam się go czy przyszedł nastawiać zegary.
— Mówiła pani przed chwilą, pani margrabino, o kapeluszu pana Molé; dojdziemy niebawem do tego, co Arystoteles w rozdziale o kapeluszach... zaczął mówić historyk Frondy, nieco skrzepiony interwencją pani de Villeparisis, ale głosem jeszcze tak wątłym, że z wyjątkiem mnie nikt go nie dosłyszał.
— Bajeczna jest doprawdy nasza kochana księżna — rzekł pan d’Argencourt, pokazując panią de Guermantes, która rozmawiała ze sławnym pisarzem. Z chwilą gdy się znajdzie w salonie sławny

109