Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fa lub krytyka), pani de Guermantes byłaby może bardziej jeszcze zawiodła moje oczekiwanie tak odrębnej właściwości, niż gdyby w błahej gawędce mówiła poprostu o przepisach kucharskich lub o urządzeniu zamku, lub wymieniała nazwiska sąsiadek, krewnych, któreby mi uzmysłowiły jej życie.
Myślałem, że zastanę Błażeja tutaj, miał zamiar ciocię odwiedzić, rzekła pani de Guermantes do ciotki.
— Nie widziałam twojego męża od kilku dni, odparła podejrzliwie i kwaśno pani de Villeparisis. Nie widziałam go — albo widziałam może raz — od czasu tego przemiłego żarciku, kiedy to kazał się oznajmić jako królowa szwedzka.
Aby się uśmiechnąć, pani de Guermantes przygryzła wargi tak jakby uszczypnęła ustami woalkę.
— Jedliśmy z nią wczoraj obiad u Blanki Leroi; nie poznałaby jej ciocia, zrobiła się olbrzymia, jestem pewna że musi być chora.
— Mówiłam właśnie panom, że zrobiła na tobie wrażenie żaby.
Pani de Guermantes wydała chrapliwy dźwięk, świadczący że się zaśmiała z poczucia obowiązku.
— Nie wiedziałam, żem zrobiła to piękne porównanie, ale w takim razie to jest żaba, której się udało osiągnąć rozmiary wołu. A raczej

104