Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ci — dodał — aby ona była dreyfusistka, trzeba się ostatecznie liczyć z jej środowiskiem, ale bądź co bądź mówi: „Gdyby był niewinny, cóż za okropność, że go trzymają na Djablej wyspie”. Rozumiesz, prawda? Przy tem to osoba, która bardzo wiele robi dla swoich dawnych nauczycielek; zabroniła je wpuszczać kuchennemi schodami. Zapewniam cię, to ktoś bardzo bardzo. W gruncie, Oriana nie lubi jej, bo czuje że tamta jest inteligentniejsza”.
Mimo że pochłonięta współczuciem, jakie w niej budził lokaj Guermantów — który nie mógł odwiedzić narzeczonej nawet gdy księżnej nie było w domu, bo natychmiast zaraportowałby to odźwierny — Franciszka ubolewała, że jej nie było w domu w chwili wizyty Roberta; ale bo teraz ona sama chodziła z wizytami. Wychodziła niemylnie w dnie gdym jej potrzebował; a zawsze poto aby odwiedzić brata, siostrzenicę, zwłaszcza zaś własną córkę, przybyłą niedawno do Paryża. Już sam familijny charakter tych wizyt, pozbawiających mnie usług Franciszki, pomnażał moją irytację, bo przewidywałem, że każda wizyta będzie dla niej czemś, z czego nie można się zwolnić, wedle zasad ustalonych w Saint-André-des-Champs. Toteż zawsze słuchałem jej wymówek z bardzo niesprawiedliwym

240