Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyrzeźbił, ucieleśniły się w nim one, zmaterjalizowały się, wcieliły, odbijała je jego twarz. Z żywością głosu pierwszego Cesarza łajał wachmistrza, z zadumą i melancholją drugiego puszczał dym z papierosa. Kiedy ubrany po cywilnemu szedł ulicami Doncières, jakiś błysk oczu wymykający się z pod melonika dawał kapitanowi aureolę monarszego incognito; drżano kiedy wchodził do biura naczelnego kwatermistrza, wiodąc za sobą adjutanta i furjera niby Berthiera i Massenę. Kiedy wybierał materiał na spodnie dla swego szwadronu, wlepiał w pułkowego krawca spojrzenie zdolne przeniknąć Talleyranda i oszukać Aleksandra; a czasem podczas inspekcji koszar przystawał, pozwalał marzyć swoim cudnym niebieskim oczom, kręcił wąsa, robił wrażenie jakby budował nowe Prusy i nowe Włochy. Ale natychmiast, stając się z Napoleona III Napoleonem I, zauważał że rzemienie nie są dość wyglancowane i żądał aby mu dano skosztować żołnierskiej menaży. A u siebie w domu, w życiu prywatnem, dla żon oficerów-mieszczan (byle nie masonów) wyjmował nietylko serwis z błękitnej sewrskiej porcelany, godny ambasadora (darowany jego ojcu przez Napoleona i jakgdyby jeszcze cenniejszy w prowincjonalnym domku gdzie kapitan mieszkał, niby owe rzadkie porcelany, któ-

213