Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nazwiska? Byłem tak zdziwiony, że przez chwilę nie umiałem mu odpowiedzieć.
— W każdym razie, przyjm moje powinszowanie; nie musiałeś się z nią nudzić. Spotkałem ją kilka dni pierwej w kolejce obwodowej; pozwoliła zmierzyć swój obwód twojemu słudze; nigdy nie spędziłem równie lubych chwil i mieliśmy przedsięwziąć wszystkie kroki aby się zobaczyć znowu, kiedy jakaś osoba, jej znajoma, miała tę niedelikatność, aby się wpakować do przedziału na przedostatniej stacji.
Milczenie, jakie zachowałem, nie podobało się widocznie Blochowi.
— Miałem nadzieję, rzekł, dowiedzieć się dzięki tobie jej adresu i iść do niej kosztować kilka razy na tydzień rozkoszy Erosa, miłego bogom; ale nie nalegam, skoro ty się bawisz w dyskrecję wobec fachowej wydry, która mi się oddała trzy razy z rzędu, i to w sposób najbardziej wyrafinowany, między Paryżem a Point-du-Jour. Odnajdę ją któregoś wieczora, prędzej lub później.
Byłem u Blocha z wizytą w następstwie tego obiadu, on mnie rewizytował, ale nie zastał mnie w domu. Zauważyła go Franciszka, która przypadkowo, mimo że bywał w Combray, nigdy go dotąd nie widziała. Tak iż wiedziała tylko, że to „ktoś z państwa które znałem” przyszedł do mnie „z wizytami”; nic wiedziała „z jakim powodem”, ubrany „tak sobie”;

21