Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny w lodowate strumienie.) Nie dopuszczał, aby mężczyzna nosił bodaj jeden pierścionek. Ale te męskie upodobania nie niweczyły w nim zalet najsubtelniejszej wrażliwości. Kiedy pani de Villeparisis prosiła go, aby opisał babce zamek, gdzie mieszkała pani de Sévigné, dodając że widzi trochę literatury w jej rozpaczy z powodu rozłąki z tą nudną panią de Grignan, baron odparł:
— Przeciwnie, wydaje mi się to absolutnie szczere. Była to zresztą epoka, która doskonale rozumiała te uczucia. Mieszkaniec Monomopata u La Fontaine’a, spieszący do przyjaciela dlatego że mu się wydał nieco smutny we śnie, gołąbek tak cierpiący wskutek rozłąki z drugim gołąbkiem, będą dla cioci zapewne równie przesadni jak pani de Sévigné, nie mogąca się doczekać chwili gdy się znajdzie sama z córką. To takie piękne, co ona mówi rozstawszy się z nią: „To rozstanie sprawia duszy mojej ból, który czuję wprost fizycznie. W czasie rozłąki człowiek szafuje hojnie godzinami. Posuwa się w czasie, do którego wzdycha“.
Babka była uszczęśliwiona, słysząc że pan de Charlus mówi o tych listach zupełnie tak jakby ona o nich mówiła. Dziwiła się, że mężczyzna może je rozumieć tak dobrze. Znajdowała w panu de Charlus kobiecą delikatność i wrażliwość. Później, kiedy, zostawszy sami, rozmawialiśmy o nim, powiedzieliśmy sobie, że on musiał być pod wielkim wpływem jakiejś kobiety, swojej matki, lub potem córki,

245