Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rażając się na niewdzięczność. To jakiemuś służącemu, który go obsługiwał w hotelu, wyrobi miejsce w Paryżu, to jakiegoś kmiotka da uczyć rzemiosła. To nawet jest u niego raczej sympatyczna strona, przez kontrast do jego światowości.
Saint-Loup należał w istocie do tego rodzaju młodych światowców, rosnących na wyżynie gdzie zdołano wyhodować te zwroty: „To jest u niego raczej sympatyczne, to jego wcale sympatyczna strona“, nasiona dosyć cenne, wydające bardzo szybko sposób pojmowania rzeczy, bez którego siebie liczy się za nic, a „lud“ za wszystko; w sumie, zupełne przeciwieństwo dumy plebejusza.
— Zdaje się że niepodobna sobie wyobrazić, do jakiego stopnia on nadawał ton, jak on za młodu dyktował prawa całemu towarzystwu. Sam w każdej okoliczności robił to co mu się zdawało najprzyjemniejsze, najwygodniejsze, ale natychmiast stawało się to wzorem dla snobów. Kiedy mu się w teatrze zachciało pić i kazał sobie przynieść coś do picia do loży, w następnym tygodniu saloniki przy lożach napełniły się chłodnikami. Pewnego dżdżystego lata, kiedy miał trochę reumatyzmu, zamówił sobie paltot z wielbłądziej sierści, miękkiej ale ciepłej, używanej tylko na pledy; kazał nawet zachować niebieskie i żółte prążki. Natychmiast klijenci modnych krawców zaczęli zamawiać niebieskie kosmate palta z frendzlami. Jeśli dla jakiejś przyczyny chciał odjąć ceremonjalny charakter obiadowi na wsi gdzie

227