Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znaję to, była skonstatowana oddawna, i stosunki między dwoma mocarstwami stały się doskonałe. Ale trzebaż było to powiedzieć. Oczekiwano tego słowa; wybrane było cudownie, i widzieliście państwo, jaki znalazło oddźwięk. Co się mnie tyczy, oklaskiwałem je ze wszystkich sił.
— Przyjaciel pański, pan de Vaugoubert, który przygotowywał od lat to zbliżenie, musiał być rad.
— Tem więcej, że Jego Królewska Mość, dość świadom tych okoliczności, pragnął mu zrobić niespodziankę. Niespodzianka ta była zresztą zupełna dla wszystkich, począwszy od ministra spraw zagranicznych, któremu (wedle tego, co mi powiadano) nie przypadła ona do smaku. Komuś, kto go o to zagadnął, minister odpowiedział wręcz, dość głośno aby sąsiednie osoby mogły słyszeć: „Ani się mnie nie radzono, ani mnie nie uprzedzono”, wskazując jasno, że się uchyla od wszelkiej odpowiedzialności w tej mierze. Trzeba przyznać, że incydent narobił ładnego hałasu, i nie śmiałbym twierdzić (dodał pan de Norpois ze złośliwym uśmiechem), czy ci z moich kolegów, dla których najwyższem prawem zdaje się być prawo najmniejszego wysiłku, nie uczuli się zakłóceni w swojej inercji. Co się tyczy Vaugouberta, czy pan wie, że on był bardzo atakowany za swoją politykę zbliżenia z Francją, i musiał cierpieć nad tem, ile że to jest człowiek bardzo wrażliwy, najtkliwsze serce. Mogę o tem zaświadczyć lepiej niż ktokolwiek, bo mimo że jest odemnie młodszy, i to

50