Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ślać swoją uprzejmością radość z ich poznania; co więcej, przekonany iż w życiu stolic, przez równoczesny kontakt z zajmującemi osobami, które przez nie przejeżdżają i ze zwyczajami ludu który je zamieszkuje, nabywa się głębokiej i niepodobnej do uzyskania z książek znajomości historji, geografji, obyczajów rozmaitych narodów, ruchu umysłowego Europy, p. de Norpois ćwiczył na każdym nowoprzybyłym swoją bystrość, aby odrazu przejrzeć z jakim gatunkiem człowieka ma do czynienia. Rząd nie powierzał już oddawna panu de Norpois placówek zagranicznych, ale z chwilą gdy ex-ambasadorowi przedstawiano kogoś, oczy jego, tak jakby nie przyjęły do wiadomości jego „stanu spoczynku”, zaczynały owocnie obserwować, gdy on sam całą postawą starał się okazać, że nazwisko cudzoziemca nie jest mu obce. Toteż, mówiąc do mnie z dobrocią i z ważnością człowieka mającego świadomość swego rozległego doświadczenia, nie przestawał mnie badać z roztropnem zaciekawieniem, dla własnej przyjemności, tak jakbym był jakimś egzotycznym zwyczajem, pouczającym zabytkiem, lub gwiazdą na tournée. W ten sposób pan de Norpois dawał, w stosunku do mnie, zarazem dowód majestatycznej uprzejmości roztropnego Mentora i pilnej ciekawości młodego Anacharsisa.
Nie ofiarował mi się absolutnie z niczem w przedmiocie Revue des Deux Mondes, ale zadał mi pewną ilość pytań co do mego życia i studjów, co do

36