Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w jego książkach, nie musi być czemś całkowicie obcem i wrogiem memu rozczarowaniu i mojej niezdolności wyrażenia go. Bo moja inteligencja była przecież jedna, a może wogóle istnieje tylko jedna, której wszyscy są współlokatorami; inteligencja, na którą każdy z głębi swego osobistego ciała kieruje spojrzenie, jak w teatrze, gdzie, o ile każdy ma własne miejsce, wzamian za to jest tylko jedna scena. Bezwątpienia, idee, w jakich rozplątywaniu sobie podobałem, to nie były te, które najczęściej zgłębiał Bergotte w swoich książkach. Ale jeżeli obaj mieliśmy do rozporządzenia jedną i tę samą inteligencję, Bergotte musiał, słysząc jak wyrażam te myśli, przypominać je sobie, lubić je, uśmiechać się do nich, zachowawszy prawdopdobnie, mimo wszystko com przypuszczał, przed swojem wewnętrznem okiem całkiem inną cząstkę inteligencji, niż tę, której wycinek wszedł w jego książki i wedle której wyobraziłem sobie cały jego wszechświat duchowy. Tak samo jak księża, posiadając największe doświadczenie serca, mogą najlepiej przebaczyć grzechy jakich nie popełniają, tak samo geniusz, mając największe doświadczenie inteligencji, może najlepiej zrozumieć myśli choćby najsprzeczniejsze z temi, które tworzą treść jego własnych dzieł. Powinienem był sobie powiedzieć to wszystko (w czem zresztą niema nic przyjemnego, gdyż przychylność wysokich duchów równoważy się niezrozumieniem i wrogością miernych; otóż czujemy się o wiele

218