Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej nie znam. Wydaje mi się bardzo pusshing, co mnie dziwi u kobiety inteligentnej. Ale wszyscy mówią, że ona szalała za tobą, w tem niema żadnej ujmy.
Swann milczał zawzięcie, co było rodzajem potwierdzenia i dowodem próżności.
— Skoro to co gram przypomina ci Ogród Zoologiczny, podjęła pani Swann udając dla żartu urazę, moglibyśmy się tam wybrać dzisiaj, o ile nasz młody gość ma ochotę. Jest bardzo ładnie, będziesz mógł odnaleźć swoje ukochane wrażenia! A propos Ogrodu Zoologicznego, czy wiesz, ten młody człowiek sądził, że my bardzo lubimy osobę, którą, przeciwnie, spławiam ile tylko mogę, panią Blatin! To bardzo upokarzające, że ona uchodzi za naszą przyjaciółkę. Pomyślcie, poczciwy Cottard, który nigdy nie mówi źle o nikim, sam powiada o niej, że jest wstrętna.
— Okropność! Ma za sobą jedynie to, że jest taka podobna do Sawonaroli. To wykapany portret Sawonaroli Fra Bartolomeo.
Tę manję, jaką miał Swann aby odnajdować podobieństwa w obrazach, da się usprawiedliwić, bo nawet to, co nazywamy wyrazem indywidualnym, jest — jak sobie człowiek z takim smutkiem zdaje z tego sprawę wówczas gdy kocha i kiedy chciałby wierzyć w rzeczywistą jedyność indywiduum — czemś powszechnem i mogło się zdarzyć w rozmaitych epokach. Ale, gdyby wierzyć Swan-

166