Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowę „kochanka od serca” od głowy rogacza), Odeta mówiła dziś:
— Och, gdybym ja mogła przerobić tę głowę, wlać w nią trochę rozsądku!
Zawsze gotów wierzyć w to czego pragnął, o ile tylko postępowanie Odety zostawiało miejsce na wątpliwość, Swann rzucał się chciwie na te słowa:
— Możesz, jeżeli zechcesz, — mówił.
I starał się jej wykazać, że koić go, kierować nim, zachęcać go do pracy, byłoby szlachetnem zadaniem, któremu z radością poświęciłyby się inne kobiety; ale trzeba dodać, że ze strony innych kobiet owo szlachetne zadanie wydałoby mu się jedynie niedyskretnem i nieznośnem wścibstwem. „Gdyby mnie nie kochała trochę, powiadał sobie Swann, nie pragnęłaby mnie przeobrazić. Aby mnie przeobrazić, będzie musiała częściej mnie widywać.” Toteż znajdował w tej wymówce Odety jakby dowód zainteresowania, może miłości; i w istocie, dawała mu teraz tych dowodów tak mało, że trzeba mu było doszukiwać się ich w jakimś jej zakazie lub kaprysie.
Jednego dnia, oświadczyła Swannowi, że nie lubi jego stangreta, że ten Rémi podburza może Swanna przeciw niej, w każdym zaś razie nie przestrzega wobec swego pana tej punktualności ani tego szacunku, jakichby ona sobie dla niego życzyła.

76