Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piękna, taka wielka, taka ładna! Onby z pewnością nie poniżył mnie do tego stopnia, aby się chcieć wciąż ze mną pokazywać w miejscach publicznych”; toteż Swann był w kłopocie, i nie wiedział do jakiego tonu ma się wznieść, mówiąc z wujem Adolfem o Odecie. Ustalił najpierw a priori doskonałość Odety; dogmat jej seraficznej nadziemskości; objawienie jej cnót nie dających się ani wykazać ani wywieść z doświadczenia. „Chcę z tobą pomówić. Ty wiesz, czem jest Odeta, kobieta nieporównana, istota cudowna, anioł. Ale wiesz także, co to jest życie w Paryżu. Nie wszyscy widzą Odetę w tem świetle co ty i ja. Są tedy ludzie, którzy znajdują, że ja odgrywam rolę trochę śmieszną; ona nie dopuszcza nawet myśli, abym ją mógł spotkać gdzieś poza domem, w teatrze naprzykład. Ty, do którego ona ma takie zaufanie, czy nie mógłbyś jej powiedzieć parę słów za mną, upewnić ją że przesadza, że fakt mojego ukłonu nie jest niczem kompromitującem”.
Wuj poradził Swannowi, aby jakiś czas wstrzymał się od widywania Odety, co tylko dobrze wpłynie na jej uczucia; Odecie zaś poradził, aby pozwoliła Swannowi spotykać ją dowoli. W kilka dni potem Odeta napomknęła Swannowi, że się zawiodła na moim wuju; że to jest samiec podobny, do wszystkich innych: próbował wziąć ją siłą! Uspo-

62