Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwątliło, ale która skrzepiła się w owej prywacji nie trzech dni ale piętnastu (bo czas wyrzeczenia się trzeba liczyć przez antycypację wedle oznaczonego z góry terminu). To co byłoby dotąd oczekiwaną i łatwą do poświęcania przyjemnością, stawało się nieoczekiwanem szczęściem, wobec którego jest się bez obrony. I myśl ta wracała upiększona nieświadomością tego co Odeta mogła myśleć i robić w miarę jak on nie daje znaku życia; tak że kochanka, którą miał odnaleźć, stawała się pasjonującem objawieniem Odety prawie nieznanej.
Ale Odeta, jak odmowę pieniędzy uważała tylko za fintę, tak samo widziała jedynie pretekst w informacjach tyczących odmalowania powozu lub kupna papierów, o które-to wskazówki Swann przychodził ją rzekomo prosić. Bo Odeta nie odtwarzała sobie rozmaitych faz które on przechodził; nie siliła się zrozumieć ich mechanizmu, wierząc tylko w to co znała zgóry, w konieczne, niezawodne i zawsze jednakie zakończenie. Pojęcie niekompletne — tem głębsze może, o ile sądzić z punktu Swanna, który byłby z pewnością uznał, że Odeta go nie rozumie; tak jak morfinista albo gruźlik czują się niezrozumiani przez lekarza. Jeden z nich sądzi, że mu stanęły w poprzek jedynie nieszczęśliwe okoliczności, gdy już się miał wyleczyć z zastarzałego nałogu: drugi wierzy, że go zaskoczyła przygodna niedyspo-

54