Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nue du Bois, Hipodromem — czuł wślizgującą się możebną i podziemną obecność kłamstwa, ukrytą przy pomocy tej nadwyżki czasu, która w najszczegółowszych rozkładach dnia zostawia jeszcze trochę miejsca i może skrywać jakieś czynności. I ta świadomość plugawiła mu teraz wszystko co mu pozostało najbardziej drogiem, ich najmilsze wieczory, nawet ulicę La Pérouse, którą Odeta zawsze musiała opuszczać o godzinie innej niż mu powiedziała; we wszystko wciskało się coś z owej mrocznej grozy, jaką Swann odczuł słysząc wyznanie tyczące Maison Dorée, i myśli te, niby poczwarne zwierzęta w Klęsce Niniwy, waliły w gruzy, kamień po kamieniu, całą jego przeszłość.
Jeżeli teraz odwracał się za każdym razem kiedy pamięć podsuwała mu okrutną nazwę Maison Dorée, to już nie tak jak niedawno jeszcze na wieczorze u pani de Saint-Euverte. Nazwa ta przypominała mu teraz nie stracone oddawna szczęście, ale nieszczęście, o którem dopiero co się dowiedział. Potem stało się z Maison Dorée to, co z wyspą w Lasku: pomału przestała zadawać Swannowi ból. Bo to co uważamy za naszą miłość, za naszą zazdrość, to nie jest wciąż ta sama namiętność, ciągła, niepodzielna. Składają się z bezliku kolejnych miłości, z rozmaitych zazdrości, przemijających ale przez swoją nieprzerwaną mnogość dających wra-

160