Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy księżna instynktownie odwróciła głowę — ta szlachta Cesarstwa, to co innego, rozumie się, ale ostatecznie, to jest także bardzo piękne w swoim rodzaju. Ludzie, którzy się bili jak bohaterowie!
— Ależ ja jestem pełna szacunku dla bohaterów, rzekła lekko ironicznym tonem pani des Laumes; jeżeli nie chodzę z Błażejem do tej księżnej d’Iena, to wcale nie dlatego; to poprostu dlatego, że ich nie znam. Błażej zna ich, kocha ich. Och, nie, to nie to co pan mógłby przypuszczać, to nie flirt, nie mam powodu oponować! Zresztą, na dużoby mi się zdało oponować! dodała melancholijnie, bo wszyscy wiedzieli, że od chwili gdy książę des Laumes zaślubił swoją uroczą kuzynkę, nie przestaje jej zdradzać. — Jednem słowem, tutaj nie chodzi o to; to są ludzie, których Błażej znał dawniej. Warjuje za nimi, uważam że to bardzo ładnie. Zresztą, wystarczy mi to, co mi Błażej powiedział o ich domu... Niech pan pomyśli, wszystkie meble mają „empire”!
— To całkiem naturalne, księżno, skoro to są meble ich dziadków.
— Ależ ja wcale nie mówię, ale brzydkie mogą być i tak. Rozumiem doskonale, że ktoś może nie mieć rzeczy ładnych, ale przynajmniej niech nie ma rzeczy śmiesznych. Co pan chce? nie znam nic bardziej filisterskiego, mieszczańskiego, niż ten

105